Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii przekazało w sierpniu do zaopiniowania projekt uchwały Rady Ministrów zmieniającej uchwałę w sprawie przyjęcia programu rozwoju pod nazwą Program wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki polskiej na lata 2011-2023.
Tematyka wspierania inwestycji w Polsce oraz sposobu, w jaki należy to robić stanowi przedmiot dyskusji ekspertów od wielu lat. Jak wskazuje MPiT, według danych Banku Światowego (World Development Indicators) wśród 20 państw świata o najwyższym poziomie rozwoju średnia stopa inwestycji (tj. nakłady brutto na środki trwałe w relacji do PKB) w latach 1960–2015 wynosiła ponad 24%, natomiast wśród państw o najniższym poziomie PKB per capita – ok. 16%. Grupa 20 krajów o najniższym poziomie stopy inwestycji rozwijała się dwukrotnie wolniej, niż grupa 20 krajów o najwyższym poziomie tej stopy. Państwa o najszybszym, średnim tempie wzrostu PKB w analogicznym okresie odznaczały się stopą inwestycji na poziomie ponad 30%.
W świetle powyższych danych obecna sytuacja w Polsce nie jest dobra. Diagnoza zawarta w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jednoznacznie wskazuje, że gospodarka Polski charakteryzuje się niską stopą inwestycji. Stopa inwestycji w Polsce jest niższa niż średnia dla krajów OECD i najniższa w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. W II kw. 2018 r. stopa inwestycji w naszym kraju była na najniższym poziomie od 20 lat. Obniżenie przyszło w 2016 roku: jeszcze w IV kw. 2015 r. stopa inwestycji wynosiła 20 proc., by już na koniec I kw. 2016 r. spaść do 17,95 proc. Wg danych GUS, w 2017 roku stopa inwestycji w Polsce wynosiła zaledwie 17,7 proc. a w 2018 – 18,1 proc.
Na szczególnie niepokojąco niskim poziomie prezentują się w Polsce inwestycje prywatne. Według danych Eurostatu, wartość inwestycji prywatnych firm i gospodarstw domowych wyniosła w Polsce w 2018 r. ok 13,5 proc. PKB. To jeden z najniższych poziomów w UE: mniej było tylko w Grecji (ok. 8 proc. PKB) i Luksemburgu (13,4 proc.). Wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej wypadają pod tym względem lepiej.
Z punktu widzenia przedsiębiorcy:
Wskazanym przez autorów Programu wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki polskiej na lata 2011–2030 jest wzrost innowacyjności oraz konkurencyjności polskiej gospodarki poprzez wspieranie nowych inwestycji realizowanych przez polskie i zagraniczne firmy, spełniające kryteria określone programem. Cel ten realizowany będzie poprzez udzielanie wsparcia inwestycjom Strategicznym, Innowacyjnym, Centrom Zaawansowanych Usług Biznesowych, Centrom Doskonałości Procesów Biznesowych oraz Centrom Wysokozaawansowanych Usług, poprzez możliwość dofinansowania zarówno dużych inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki, jak i średniej wielkości projektów innowacyjnych.
Realizacji celu głównego mają służyć następujące cele szczegółowe:
- zwiększanie udziału innowacyjnych inwestycji stosujących nowoczesne technologie,
- tworzenie wysokopłatnych miejsc pracy,
- pomnażanie polskiego kapitału poprzez inwestycje,
- stymulacja innowacyjności w polskich MŚP,
- wyrównywanie międzyregionalnej luki rozwojowej.
Wydaje się, że taka liczba postawionych celów może niepotrzebnie rozpraszać stosunkowo skromne fundusze przeznaczone na realizację programu. Rząd zakłada, że w okresie 2019 – 2027 wielkość grantów wypłacanych w ramach programu każdego roku będzie wahać się pomiędzy 140 – 220 mln złotych. Wydawałoby się, że jest to suma dość duża, jednak porównując nawet z obecną, bardzo niską stopą inwestycji prywatnych – 13,5 proc PKB (2018 r.), co przekłada się na wolumen inwestycyjny sektora ogółem w wysokości ok. 270 miliardów złotych rocznie – wsparcie rządu stanowić będzie ok. 0,05 – 0,10 procenta tego wolumenu. Jeżeli więc ten bardzo mały odsetek ogółu prywatnych inwestycji rozproszony zostanie pomiędzy wiele, słusznych skądinąd, celów i wynikającą z tego dużą liczbę beneficjentów, rezultat takiego wsparcia praktycznie nie będzie widoczny.
Niektóre, wskazane w dokumencie cele są mylące, ponieważ fundusze programu są dostępne dla wszystkich ubiegających się i spełniających wstępne kryteria firm, także zagranicznych, z czym jeden ze wskazanych celów – „pomnażanie polskiego kapitału poprzez inwestycje” może być interpretowany jako sprzeczny, ponieważ może błędnie sugerować wyłączność lub preferencje dla kapitału polskiego. Byłoby to w sprzeczności z diagnozą postawioną przez autorów projektu, w której wskazują, że „gospodarka polska wciąż znajduje się na etapie zwiększonego zapotrzebowania na kapitał zagraniczny (tj. w fazie 2.). W przypadku tego typu krajów, bezpośrednie inwestycje istotnie przyczyniają się do zwiększania bazy wytwórczej i efektywności wykorzystania czynników produkcji, skutkując wzrostem produktywności i konkurencyjności gospodarki, co z kolei przekłada się na wzrost eksportu i dochodów mieszkańców”.
Krytycznie należy ocenić klasyfikację potencjalnych inwestorów oraz procedurę kwalifikacyjną zaproponowaną przez autorów programu w kontekście potencjalnego wsparcia z tytułu samych kosztów inwestycji. Inwestorem „Strategicznym” ma być podmiot inwestujący w produkcję min. 160 mln zł i deklarujący zatrudnienie nie mniej niż 100 nowych pracowników. Tej wielkości inwestycje podejmują najczęściej firmy średniej wielkości i nie mają one dla polskiej gospodarki jako całości strategicznej wagi – najwyżej mogą być za takie uważane na niewielkich, lokalnych rynkach.
Z kolei „Inwestycja Innowacyjna” zdefiniowana została jako inwestycja na co najmniej 7 mln zł, generująca min. 20 nowych miejsc pracy. Jednak o jej innowacyjnym charakterze (albo braku) decydować ma minister przedsiębiorczości (pomimo tego, że innymi elementami Programu zajmować ma się Polska Agencja Inwestycji i Handlu). Tu z kolei mamy do czynienia z bardzo małymi, kwalifikowalnymi wydatkami inwestycyjnymi, na jakie mogą sobie pozwolić (i dokonują tego w praktyce) setki małych i średnich firm. Poza generalną wątpliwością, czy inwestycję na 20 miejsc pracy należy zaliczać do kategorii „inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki polskiej”, problem tkwi w uznaniowości decyzji – czy dana firma jest wystarczająco „innowacyjna”, aby przez ministra zostać za taką uznaną. Dotychczasowa praktyka w wielu podobnych przypadkach wskazuje na duże ryzyko, iż wiele z aplikujących firm skoncentruje się głównie na innowacyjnych sposobach prezentacji i wykazywania realnej lub pozornej „innowacyjności” wprowadzanych do produkcji wyrobów lub procesów, jedynie po to, aby zdobyć grant.
Zdaniem BCC, cele, instrumenty oraz wskaźniki oceny i monitoringu powinny być między sobą spójne, aby nie tworzyć rozbieżności pomiędzy celami inwestorów-beneficjentów, a rzeczywistymi celami instytucji udzielającej wsparcia. Ponadto, proponujemy zredukować liczbę celów szczegółowych projektu oraz znacznie uprościć kryteria, na podstawie których finansowe wsparcie dla inwestorów będzie udzielane.